„Heloł-IN HELL !”
Obudziłam się dziś przygotowana do święta bo z twarzą o
wyglądzie dojrzałej dyni. Nie wiem, czy to zasługa niekorzystnego układu planet
czy wybornego (i może ciut za słonego) dorsza którego było mi dane wchłonąć
dnia poprzedniego z okazji obiado-kolacji.
Poranek toczył się swoim, niespiesznym torem choć na z góry
od dawna działających zasadach. Mąż miał wyjść do pracy o 11tej uprzednio
wysikawszy psa, Córka miała spać a ja miałam zjeść śniadanie i wziąć prysznic
przechodząc tym samym duchowo-fizyczną metamorfozę.
Córka, owszem zasnęła, pies nie stawiał oporu proszony na
spacer a po powrocie jak zwykle był ogromnym szczęściem na czterech łapach. Widząc
tę sielanką postanowiłam że tylko szybko spalę petka i hop siup do mycia.
Taaaaaa….I wtedy przyszedł ON.
Zagościł u nas niespieszny Pan Specjalista wykonujący prace
na zlecenie Spółdzielni Mieszkaniowej. Taki typ Pana Mietka co to na wszystkim się
zna i na wszystko ma czas. Oto u nas, w naszej prywatnej szafie w przedpokoju
jest coś co on niezwłocznie musi zobaczyć powłączać, powyłączać i poprzełączać.
Taka sytuacja. Godz.10:40, mąż zaraz wychodzi, ja w proszku (dobrze, że już nie
w piżamie-zdążyłam się przebrać). Córka się budzi! O losie! Znakomity
scenariusz, wielkie dzięki! Po naradzie z M.biegnę w podskokach do łazienki na
dosłownie 5cio minutowy prysznic. Pstryk-światło, ciemno, ciemno jak w trumnie.
Pan Specjalista wyłączył prąd, bo przy nim właśnie grzebie. Rozumiem ten brak
nonszalancji z jego strony, nie rozumiem tylko JAK WYKĄPAĆ SIĘ PO CIEMKU. I
nagle mnie olśniło-przecież jutro 1 listopada, więc mamy zapasy. Rzuciłam okien
na festiwal zniczy, który odbywał się na półce w przedpokoju. Pomyślałam, że
znicz to tak niebardzo bo potem dawać komuś używany to lipa jakaś. Zatem moja
ekspresowa kąpiel odbyła się w romantycznych okolicznościach wkładu do znicza,
model „Magik”. Magiczne chwile dopiero miały nadejść. Pan Specjalista nadal w
szafie, ja w szlafroku, świeżutka i
pachniutka oraz z mokrą…głową;p, Córka drze się z wózka wniebogłosy twierdząc,
że spać już nie będzie a mąż wybiega do pracy bo już 11:05. No i co teraz?! Jak
się ubrać przy obcym facecie w domu, z drącym się w wózku dzieckiem które
musisz nadzorować czy aby w tym darciu nie przesadza, czy nie pęknie mu żyłka
albo się nie spoci? Swoją drogą bałam się, że przyjdą do mnie Panie z MOPS-u
zaalarmowane przez troskliwe Sąsiadki, że dziecko z TEGO mieszkania ma za dużo
wypłakanych kilowatogodzin. Nie przyszły. Za to ja musiałam wyjść do pół
godziny max, gdyż jak co dzień czekała na nas(mnię i Córkę)koleżanka serdeczna
i też z mocno małoletnią Córką. FUCK!FUCK!FUCK! Śpiewnie zaklęłam wewnątrz
siebie, żeby Pan Specjalista nie pomyślał że rzucam na niego Helołinowe uroki.
I wtedy stał się cud! Podziękował, uśmiechnął się i WYSZEDŁ!!!Tu następuje
galop, gdyż musiałam uwikłać swoją cielesność w jakiś ałtfit. Mam ulubiony
rodzaj ałtfitu „BYLE”- byle czyste, byle suche.
Tomek Jacyków nie byłby zachwycony ale generalnie moje wybory są trafne
bo wpisuję się wyglądem w konwencję spacerującej w zwykły dzień Matki.
Udało nam się wreszcie wykulać z domu, po wszelkich
przedspacerowych ceremoniałach, z uśmiechem nr 5 i strużką potu cieknącą po
dupie.
Swoją drogą tajemniczy Adam M. wiedział co mnie dziś spotka
wcześniej, duuużo wcześniej. Czuł, że przyjdzie Pan Elektryk, że będę się kąpać
z „Magikiem”, a mąż wybiegnie do pracy zostawiając mnie z rozjuszoną Córką. Z
gracją znamienną dla Wróżbity Macieja, zapowiedział mi już dawno: „Ciemno
wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Co to będzie?”.Jak to co? Cukierek
albo psikus!
Genialne! :)
OdpowiedzUsuń