Translate

czwartek, 7 listopada 2013

„Heloł-IN HELL !”

Obudziłam się dziś przygotowana do święta bo z twarzą o wyglądzie dojrzałej dyni. Nie wiem, czy to zasługa niekorzystnego układu planet czy wybornego (i może ciut za słonego) dorsza którego było mi dane wchłonąć dnia poprzedniego z okazji obiado-kolacji.
Poranek toczył się swoim, niespiesznym torem choć na z góry od dawna działających zasadach. Mąż miał wyjść do pracy o 11tej uprzednio wysikawszy psa, Córka miała spać a ja miałam zjeść śniadanie i wziąć prysznic przechodząc tym samym duchowo-fizyczną metamorfozę.
Córka, owszem zasnęła, pies nie stawiał oporu proszony na spacer a po powrocie jak zwykle był ogromnym szczęściem na czterech łapach. Widząc tę sielanką postanowiłam że tylko szybko spalę petka i hop siup do mycia. Taaaaaa….I wtedy przyszedł ON.
Zagościł u nas niespieszny Pan Specjalista wykonujący prace na zlecenie Spółdzielni Mieszkaniowej.  Taki typ Pana Mietka co to na wszystkim się zna i na wszystko ma czas. Oto u nas, w naszej prywatnej szafie w przedpokoju jest coś co on niezwłocznie musi zobaczyć powłączać, powyłączać i poprzełączać. Taka sytuacja. Godz.10:40, mąż zaraz wychodzi, ja w proszku (dobrze, że już nie w piżamie-zdążyłam się przebrać). Córka się budzi! O losie! Znakomity scenariusz, wielkie dzięki! Po naradzie z M.biegnę w podskokach do łazienki na dosłownie 5cio minutowy prysznic. Pstryk-światło, ciemno, ciemno jak w trumnie. Pan Specjalista wyłączył prąd, bo przy nim właśnie grzebie. Rozumiem ten brak nonszalancji z jego strony, nie rozumiem tylko JAK WYKĄPAĆ SIĘ PO CIEMKU. I nagle mnie olśniło-przecież jutro 1 listopada, więc mamy zapasy. Rzuciłam okien na festiwal zniczy, który odbywał się na półce w przedpokoju. Pomyślałam, że znicz to tak niebardzo bo potem dawać komuś używany to lipa jakaś. Zatem moja ekspresowa kąpiel odbyła się w romantycznych okolicznościach wkładu do znicza, model „Magik”. Magiczne chwile dopiero miały nadejść. Pan Specjalista nadal w szafie,  ja w szlafroku, świeżutka i pachniutka oraz z mokrą…głową;p, Córka drze się z wózka wniebogłosy twierdząc, że spać już nie będzie a mąż wybiega do pracy bo już 11:05. No i co teraz?! Jak się ubrać przy obcym facecie w domu, z drącym się w wózku dzieckiem które musisz nadzorować czy aby w tym darciu nie przesadza, czy nie pęknie mu żyłka albo się nie spoci? Swoją drogą bałam się, że przyjdą do mnie Panie z MOPS-u zaalarmowane przez troskliwe Sąsiadki, że dziecko z TEGO mieszkania ma za dużo wypłakanych kilowatogodzin. Nie przyszły. Za to ja musiałam wyjść do pół godziny max, gdyż jak co dzień czekała na nas(mnię i Córkę)koleżanka serdeczna i też z mocno małoletnią Córką. FUCK!FUCK!FUCK! Śpiewnie zaklęłam wewnątrz siebie, żeby Pan Specjalista nie pomyślał że rzucam na niego Helołinowe uroki. I wtedy stał się cud! Podziękował, uśmiechnął się i WYSZEDŁ!!!Tu następuje galop, gdyż musiałam uwikłać swoją cielesność w jakiś ałtfit. Mam ulubiony rodzaj ałtfitu „BYLE”- byle czyste, byle suche.  Tomek Jacyków nie byłby zachwycony ale generalnie moje wybory są trafne bo wpisuję się wyglądem w konwencję spacerującej w zwykły dzień Matki.
Udało nam się wreszcie wykulać z domu, po wszelkich przedspacerowych ceremoniałach, z uśmiechem nr 5 i strużką potu cieknącą po dupie.

Swoją drogą tajemniczy Adam M. wiedział co mnie dziś spotka wcześniej, duuużo wcześniej. Czuł, że przyjdzie Pan Elektryk, że będę się kąpać z „Magikiem”, a mąż wybiegnie do pracy zostawiając mnie z rozjuszoną Córką. Z gracją znamienną dla Wróżbity Macieja, zapowiedział mi już dawno: „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie? Co to będzie?”.Jak to co? Cukierek albo psikus!

1 komentarz: