Translate

wtorek, 25 lutego 2014

"Pociąg do."

Tego dnia rano okropnie mnie mdliło i pobolewał mnie brzuch. Nie spodziewałam się cudu ani tym bardziej ciąży, a co najwyżej biegunki lub/i wymiotów. Ponoć krąży jakiś wirus. Wierzę, bo spotkałam jednego-najgorszą gadzinę z możliwych! Miał 1,80 cm wzrostu, takie oczy, usta i głos miał taki. Był bardzo znajomy, słyszałam go już gdzieś wieeele razy. Koszulę miał ładną, a buty miał czyste. Elegancki. Ja pachniałam kusząco bo Kalwinem Klajnem i makijaż zalotny miałam również. 
Nasze oczy się spotkały. Zakochaliśmy się od razu, po wariacku i mocno dość...Czułam, że gwiazdy nam sprzyjają. Nagle On podchodzi do mnie, taki cały strasznie ładny, patrzy mi głęboko w oczy (jak Matka chcąca zbadać ile mam we krwi gdy wracałam z imprezy) i mówi: "Poproszę bilet do kontroli". Cóż...To było jak policzek i dobrze bo się ocknęłam. Podałam mu ten bilet i w tej samej sekundzie przypomniałam sobie, że mam Męża i Córkę nawet mam. I stabilną sytuację matrymonialno-emocjonalną. 
Miłość-moja i Jego się skończyła, sam zepsuł nasz związek. Mógł wymyślić coś bardziej wyszukanego na podryw, a nie zdanie takie jakieś, formalne. Z resztą dobrze mu tak bo żonę ma-GPS na serdecznym błyszczał z drugiego końca pociągu.
Jechałam sobie właśnie do szkoły. Wiek coraz bardziej posunięty-podobnie jak wymagania rynku, więc walczę z demencją starczą i bezrobociem wtórnym. Kolejny papier da mi (mam nadzieję) level wyżej.
Wysiadłam na stacji Wro Much zostawiając za sobą pociąg i nieudany związek...
;)