Niemal 30 lat Drodzy Państwo (30?!OMG!) musiałam zwiedzać ten ziemski padół, aby zrozumieć znaczenia zwrotu "samo przez się". Dopiero tzw.dorosłość czyli posiadanie DOMU oraz macierzyństwo, pozwoliły mi skumać o co kaman. No to może przykładzik: pranie?SIĘ robi, zupa?SIĘ gotuje, naczynia?SIĘ zmywają (z tego miejsca pozdrawiam wynalazcę zmywarki-proszę się zgłosić do mnie po kwiaty i gratulacje). Wszystko SIĘ robi. Samo. Przez się. Niniejszym mianuję się doktorem nadzwyczajnie przehabilitowanym do spraw automatyki i robotyki-ot co! Bo ja te rzeczy/czynności/zjawiska powoduję, ja je natycham że one SIĘ dzieją;p:D
Oprócz w/w sarkastycznego "samo przez się", jest jeszcze odmiana bardzo wściekła,wredna i gorsza od nastolatki przed okresem. I przykładzik-myk! Masz umówione spotkanie(praca/lekarz/fryzjer/koleżanka/COKOLWIEK) i walcząc z czasem usiłujesz w miarę równo pomalować drugie oko, żeby było seksi i trędni (no dobra, a poważnie-żeby nie wyglądać jak Kwazimodo)? NI HOO YA! Bo dziecko japę swą rozwarło, drze SIĘ (samo) i ŻĄDA, natentychmiast i basta! Kolejny? Nadejszła wiosna, a wraz z nią słońce, powrót dzikich gęsi oraz pies rasy nieogar niemiecki, sypiący zimowy puch z kudłatej dupy w Twoim (a raczej moim) "M". I co się wówczas wydarza? WIADOMIX! Psuje SIĘ (sam) odkurzacz. DIDASKALIA:(W tym miejscu Drogi Czytaczu, warto zaznaczyć obecność decydującej osoby dramatu-Córki-która jest głównym odbiorcą kłaków z podłogi. Ma rok. Porusza się stylem dowolnym). I na nic płacz i zgrzytanie zębów...
Wracając do wspomnianego dziecka, Córki konkretnie. Z badań amerykańskich naukowców o dziecku wiemy tyle, że jeśli jest za cicho tzn. że albo broi albo się zesrało. Otóż moje dziecko dziś właśnie było o chwilę za cicho a w dodatku poza zasięgiem mojego wzroku. ZONK! Na szczęście nie mieszkam w piętrowej rezydencji, więc szybko odnalazłam "zgubę". Dopadła tatową gitarę, która stoi dumnie acz chwiejnie na statywie, w rogu sypialni. Akuratnie zastałam mą latorośl podczas gdy w skupieniu komponowała pieść pochwalną na cześć matki;p Melodia była dość zawiła i o mocno zróżnicowanym tempie ale udało mi się wyłapać ogólny przekaz;D Tytuł do tej piosenki mógłby brzmieć jakoś tak: "O Matko! Jaka jestem Ci wdzięczna, że robisz dla mnie tyyyleeee! Pierzesz, gotujesz, sprzątasz i wycierasz z nosa giiileee!"-bo to rzewna pieśń była;p
Ale do meritum. O ile cała kompozycja córkowej piosnki była nieco przydługa i trudna do ogarnięcia, to jej finał okazał się zaskakująco spektakularny! W skrócie: Córka stoi-gra, gitara buja się-gra, nagle: Fik-myk-JEBS-ŁUBUDU!!(słychać dźwięk poniewieranego pudła gitary oraz jęk wymykających się spod kontroli strun), gitara leży na córce, córka na podłodze, ja pacze-córka płacze!!! OMFG!!! Efekt? Mała fifa na czole plus otarcie policzka (Wysoki Sądzie! Ja dbam o Córkę i nie było to naumyślnie. Ja po prostu nie nadążyłam za jej galopującą weną!).
Prawdziwy Rock'n'Roll :D Tata byłby dumny gdyby to widział;p
Wychodziłam z siebie, żeby ją uspokoić a Córka wychodziła z założenia, że w związku z wypadkiem może sobie jeszcze trochę pohisteryzować. Z odsieczą nadeszła "Prawda ukryta" i jej niesamowity bohater cyt.narratora: "pacjent krwawiący z odbytu". No brawo! Majstersztyk:D! Że też nie mogłam trafić na przypadkowy odcinek o rozedmie płuc czy też złamaniu otwartym. TV z literą "N" rządzi ;p
Po wszelkich przygodach i hepi endach, pozwoliłam sobie na odrobinę luksusu znaczy się kawę. Ciepłą jeszcze. Dumnie przyniosłam ją do sypialni i rzucając okiem to na Córkę, to na TV, zaległam na sekundę na łożu. Wtem, kątem oka dostrzegłam miskę drażniącą, wielką i niebieską, kipiącą nerwowo wyjętym z pralki przed godziną praniem. F**k, sjesta fajna była...:/
Spoko-pomyślałam ruszając zad z miejsca wypoczynku-powieszę to pranie. I SIĘ. Na sznurku, na klamerce, tuż obok skarpetków, rajstopków, bodziaków.